Logo Natek J. i jego mama

Logo Natek J. i jego mama

wtorek, 24 czerwca 2014

Najcięższe chwile w byciu rodzicem.

Próbowałam ukrywać emocje, jakoś się tuszować, nie martwić się...nie udało się. Za dużo tego wszystkiego, nigdy nie byłam wystarczająco silna a gdy już chodzi o Niego poddaje się- emocje biorą górę i tak też się stało. Wiem, że wiedzieliśmy już dużo wcześniej, że operacja będzie konieczna ale zawsze jakis tam cień nadzieii był, że może jednak...nie potrafiłam się przygotować. Cały czas powtarzałam sobie- przecież to wszystko dla jego dobra, to mu pomoże i na pewno będzie zdrowszy. Robimy to synku żeby Ci pomóc.

Już po pierwszym dniu w szptalu i jego nieopisanej reakcji na lekarzy wiedziałam, że będzie cholernie ciężko. Ale też wiedziałam, że jest silny i twardy i da radę a my z Natankowym tatą też sobie jakoś poradzimy. Noc była bardzo niespokojna, Natanek już od nocy nie mógł nic jeść, z samego rana tylko woda do picia, wieczorem pochowałam wszystko co mogło się skojarzyć mu z jedzeniem bądż piciem bo wiedziałam, że jak tylko zobaczy będzie płacz. Codziennie z samego rana wypija całą butelkę mleczka...obudził się tak jak przez kilka ostatnich dni o 6 i naprawdę robiliśmy wszystko żeby jakoś przetrzymać go do operacji. Te kilka godzin ciągło się w nieskończoność. Był płacz, rozdrażnienie, marudzenie, głód... Operacja miała rozpocząć się o godzinie 11 ale było godzinne opóżnienie. Trochę wcześniej jeszcze przed narkozą Natuś dostał jakiś środek troszkę nasenny, wyciszający ale do końca był przytomny...nigdy w życiu nie zapomnę tej chwili jak Natankowy tata oddawał go na ręce anestozjologowi przed salą operacyjną a on już prawie z zamkniętymi oczkami wyciągnął jedną roczkę w moją stronę i ten wzrok...cały czas gdy o tym myślę łzy płyną i nie potrafię ich powstrzymać. Dałam mu smoczka i pieluszkę i zabrali go...

Wiem, że miałam być silna dla Niego ale już od samego rana nie potrafiłam walczyć z sobą, emocje wzieły górę. Rozczulał mnie widok jak się uśmiecha, jak się bawi...za chwilę marudził, widać było, że jest głodny a mi było przykro, że nie może nic zjeść...a najgorsze były te wszystkie pielęgniarki, lekarze, ludzie, którzy mówili, ze wszystko będzie dobrze, żeby się nie martwić- to działało na mnie w ekspresowym tempie. Ale najgorszy był moment oddania go w ręce lekarzy. Natankowy tata jeszcze z pół godziny przed operacja pyta się mnie a co będzie jeśli teraz się nie zgodzimy? Zabieramy go i jedziemy do domu. Wiem, że też bardzo to przeżywał, jest facetem, który jak wiadomo nie chętnie pokazuje te negatywne emocje ale widziałam, że jest mu trudno i jego bolalo to tak samo jak mnie. Natek to jest jego oczko w głowie!

Najgorsze te czekanie...jak już będzie po wszystkim, jak ktokolwiek powie, że wszystko jest dobrze a operacja się udała. To były najdłuższe 4 godziny w moim dotychczasowym życiu. Uspokoiłam się bo wiedziałam, że Natanek sobie tam smacznie śpi i jest w dobrych rękach. Szpital w którym jesteśmy jest bardzo chwalony i przyjeżdzają tu ludzie z różnych krajów a jak usłyszałam tuż przed operacja, że w grafiku jest wpisany najlepszy urolog dziecięcy pomyślałam, że na pewno wszystko będzie dobrze.

I ta chwila kiedy mogliśmy wejśc na salę pooperacyjną cichutko i posiedzieć koło niego aż się obudzi...tym razem łzy szczęścia. leżał taki biedniutki i bezradny z całą masą rureczek. Nie minęło dokładnie 5 minut i się przebudził, cieszę się, że od razu zobaczył Nas a nie obce twarze... Niestety zaczął tak płakać, że nie mogliśmy go przez długi czas uspokoić, mógł napić się tylko po troszku co jakiś czas ale to danie mu łyczka picia tylko potęgowało jego płacz... Oczywiście nie obyło się prawie bez mojego omdlenia, w jednej chwili zrobiło mi się tak ciemno przed oczami, szklanka wody i chwilowe położenie się pomogło natychmiast. Jednak uspokoić mogłam go tylko ja- pielęgniarka powoli i bardzo ostrożnie z tymi wszystkim kabelkami położyła mi go na piersiach - wtulił się i od razu przestał płakać. To było cudowne uczucie i cudowna godzina która tam spędziliśmy, bo Natuś musiał być jeszcze po operacji podpięty do EKG.

Koło godziny 5 wróciliśmy do naszego pokoiku. I już wiem, że będzie ciężko i jeszcze trochę przed Nami. Natuś dostaje leki przecwbólowe bo może odczuwać bóle. Cały czas jest bardzo marudny, rozdrażniony, płacze...i co najgorsze musi leżeć przez 6 dni. Mój synuś który jest tak bardzo aktywny, ma ADHD i nie potrafi sekundy wysiedzieć w miejscu ma leżeć i zbytnio się nie ruszać. Nie wiem jak to będzie... Z brzuszka przez te 6 dni ma rureczkę i woreczek do którego siusia, a więc póki co normalnie siusiać nie może. Brzuszek i siusiaczka ma poobwijanego i na razie musi byc przywiązany do łóżeczka, od pasa w dół :(. W rączkach ma węflony, które już bardzo usilnie próbował poodrywać :/. Widać, że mu to wszystko przeszkadza i co najgorsze jest jeszcze za mały, żeby to wszystko zrozumieć. Za każdym razem jak tylko ktoś obcy go dotyka jest histeria. A pielęgniarka musi przychodzić cały czas.

Pozostaje mi go cały czas tulić, głaskać, rozmwiać z nim, czytać bajeczki, opowiadać...mam nadzieję, że uda Nam się wspólnie przetrwać ten pobyt tutaj.
Atmosfera jest naprawdę miła, cały personel bardzo sympatyczny i życzliwy. Warunki świetne, pokój, wyposażenie, jedzenie, naprawde nie ma się do czego przyczepić. A to jest naprawde duży pozytyw w tym wszystkim.

Co będzie pózniej będziemy się martwić póżniej. Czekają nas jeszcze różne badania i oczywiście nie ma pewności czy refluks się cofnie i wszystko będzie prawidłowo funkcjonowac czy implant się przyjmie...niewiadomo jeszcze w ilu procentach nereczka pracuje i czy nie bedzie potrzebnej następnej operacji/zabiegu. Na razie to wszystko jest gdzieś na uboczu, liczy się to co jest teraz. A teraz jesteśmy potrzebni Natankowi jak nigdy do tej pory, ma tylko Nas i to my musimy o niego dbać i nie pozwolić mu zrobić krzywdy.

On jest Najważniejszy! Czasami bycie rodzicem też nie jest takie łatwe. Mój mały dzielny chłopiec ♥

Czekam na jego uśmiech, mam nadzieję, że niebawem go ujrzę!

Wiem, ze to wszystko tak chaotycznie napisane ale w tej chwili jestem tak zakręcona, że niewiem jak się nazywam. Potrzebuję chociaż odrobiny snu, może jutro jak Natankowy tata przyjdzie rano.

14 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisać, bardzo smutno mi się zrobiło, aż łezka popłynęła :( Trzymam kciuki za Was byście przetrwali ten czas jakoś.Proszę ucałować synka :) I głowa do góry pewnie wszystko dobrze poszło i będzie dobrze!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo :* Cały czas jesteśmy dobrej myśli i mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej!

      Usuń
  2. Jesteście dzielni teraz juz tylko moze byc lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dobrze. Maluch szybko zapomni o tym co nie miłe. Ważne, że ma kochających rodziców, którzy robią wszystko by cierpiał jak najmniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być dobrze! A rodzice kochają i robią co mogą żeby było jak najlepiej, ale najgorsze jest to, że czasami właśnie nie za wiele mogą :/

      Usuń
  4. Aż się popłakałam jak czytałam Twoje relacje. Ważne, że już jest po operacji teraz z dnia na dzień będzie już tylko lepiej i wierzę mocno, że wszystko już się przyjmie i nie będzie konieczności kolejnego zabiegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam taką nadzieję cały czas, jesteśmy dobrej myśli!

      Usuń
  5. Łzy same napływają do oczu.... wzruszający wpis...
    Dużo zdrówka dla Natanka i moc uścisków i oby to był już ostatni pobyt w szpitalu, tego Wam z całego serca życzę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi smutno , dużo zdrówka dla Natanka .

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymajcie się tam mocno, będzie dobrze, musi być... Też się popłakałam, bo okropne jest to, że tak małe dzieci muszą tyle cierpieć :-(

    OdpowiedzUsuń