Logo Natek J. i jego mama

Logo Natek J. i jego mama

piątek, 13 czerwca 2014

Waga - mój odwieczny problem.

Kolejny ciężki dla mnie temat, problem, który towarzyszył mi od najmłodszych lat...

Naszło mnie dzisiaj na małe przemyślenia...więłam udział dzisiaj w konkursie w którym trzeba było odpowiedzieć na pytanie jakie było Twoje największe marzenia w dzieciństwie i czy się spełniło...?

Tak jak każda dziewczynka zawsze marzyłam o życiu jak z bajki, wiadomo wspaniałym mężu, roześmianych biegających dzieciach, swoim własnym kącie- swoim królestwie, w którym razem z tą wspaniałą rodzinką będziemy żyli długo i szczęśliwie...będziemy podróżować, zwiedzać to co nieznane- zawsze interesowało mnie to jak tam jest, czyli tam gdzie Nas nie ma :). Oczywiście były też marzenia bardziej bliskie- typu nowy rower, aparat, wycieczka...

Ale tak wgłębiając się w temat moim największym marzeniem zawsze była akceptacja ze strony innych ludzi, większa wiara w siebie i swoje możliwości...chciałam być jak inne dzieci, nie chciałam czuć się inna i gorsza a tak bywało dosyć często... Od najmłodszych lat miałam problemy z nadwagą, co tu ukrywać byłam naprawdę otyłym dzieckiem. Skutkiem tego byłam zawsze bardzo spokojna, skryta,  nieśmiała, nie miałam za wielu koleżanek, nie chciałam się wyróżniać...ale wiadomo jak to wśród dzieci byłam i tak narażona na wiele przykrości typu wyśmiewanie czy wyzwiska.  Czułam się gruba, brzydka i nikomu nie potrzebna. Zawsze marzyłam o tym żeby stroić się jak inne dziewczynki, z wiekiem problem się pogłębiał...musiałam zapomnieć o modnym ubieraniu, chodziłam w tym co było na mnie dobre, w co się mieściłam. Nie muszę dodawać, że zawsze we wszystkim wyglądałam żle. Nie akceptowałam samej siebie.

W mojej rodzinie problem nadwagi występuje, rodzice nie należą do szczupłych osób ale nie mają i mega problemów z wagą, wiem że mam bardzo dużą skłonność do szybkiego tycia co już zdążyłam bardzo dobrze zauważyć...ale wiem też, że po części była w tym wina moich rodziców. Nigdy nie obwiniałam mamy za to, że to przez nią byłam taka gruba...no może już jak byłam bardziej dorosła i to oczywiście w żartach :). Jakiś tam żal był, ale uważam, że to już było...i trzeba żyć dalej, cieszyć się tym co jest, co mamy.

Wiem, że dużo osób może pomyśleć, że sama sobie winna...że pewnie tylko siedziała w domu na dupie i jadła fast foody i tony słodyczy. A wcale tak nie było...owszem nie zaprzeczę kochałam słodycze i kocham do tej pory i jadłam ich naprawdę sporo ale jako dziecko naprawdę bardzo dużo się ruszałam. Kiedyś nie było tak komputerów, telefonów i tym podobnych rzeczy...miałam kilka koleżanek na podwórku, którym nie przeszkadzało to jak wyglądam i całe dnie spędzaliśmy aktywnie na dworze biegając, bawiąc się w chowanego, podchody czy dwa ognie.

Nie raz zastanawiałam się jakby to było gdybym jako dziecko, nastolatka wyglądała "inaczej" ? Jak wyglądało by moje życie kiedyś? Teraz? Na te pytania nigdy nie poznam odpowiedzi... Na pewno nie byłabym taka zagubiona, i ten stres- cholerny stres, który właśnie towarzyszy mi od zawsze... A z nim walka nie jest taka łatwa.

Moja przygoda z odchudzaniem, taka poważna przygoda zaczęła się w gimnazjum- w wieku 14-15lat. Do tego czasu za bardzo nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało, wiem, że nawet jak się coś działo to bez rezultatów... W każdym bądź razie tutaj moja przygoda się zaczęła, nie chciałabym w tym momencie nikogo zanudzać i pisać książki...

Działo sie różnie, były mniejsze i większe sukcesy, porażki, zwątpienia, efekty jojo, ciągła walka ze sobą, ze swoimi słabościami, z silną wolą...

Robiłam to wszystko dla siebie i ZROBIŁAM TO!!!

W wieku 16 lat ważyłam ponad 30 kg mniej, byłam inną osobą, pewniejszą siebie...ale i póżniej problemy z wagą nadal występowały...balansowałam, dobrze wiedziałam jaka walka bedzie mnie znowu czekać...ale waga szła do góry po czym po jakims czasie spadała...takie wahania dosyć duże trwały do 18-19 roku życia. Przełomowym momentem był okres w którym ważyłam ponownie bardzo dużo, byłam wściekła sama na siebie, zawiedziona, że zmarnowałam taka szansę...że zaprzepaściłam coś na co tak ciężko i zawzięcie pracowałam. W tym wieku już od dłuższego czasu towarzyszył mi już mój mąż, który wtedy był moim chłopakiem- nie przeszkadzała mu waga...i to mnie zgubiło.  Jestem silną osobą, pozbierałam się i zaczęłam ponownie ciężko pracować, z podwojoną siłą...wiedziałam już dokładnie na czym ta praca ma polegać- same wyrzeczenia, zdrowe odżywianie, ćwiczenia, samozaparcie, silna wola...i wsparcie, które tez bardzo pomaga. Gdy tylko widzi się chociażby małe efekty, waga spada w dół jest to największa motywacja!!!

Schudłam, zrobiłam to po raz kolejny dla siebie. Byłam z siebie mega dumna. Wiedziałam, że jeśli czegoś się bardzo chce można to osiągnąć. Największa różnica jaka była między wagą nastolatki a póżniejszą wynosiła prawie 40kg.

Już w wieku 19-20 lat człowiek jest starszy...obiecywałam sobie, że nie będzie juz 3 razu, że nie dopuszczę żeby przytyć aż tak bardzo. Kontrolowałam się ale oczywiście z umiarem, nie miałam nigdy żadnego bzika na punkcie odchudzania i nigdy nie byłam ani szczupła ani chuda, chciałam byc po prostu taka mieszcząca się w normach :). I naprawdę mi to wychodziło przez kilka lat oczywiście do czasu ciąży :). Ale to jest całkiem inna sprawa :). Każdy dodatkowy kilogram kochałam i czekałam na kolejne :). Przytyłam prawie 20 kg...wiem wiem dużo a nawet i bardzo :P .Musze przyznać, że po pół roku po porodzie prawie wróciłam do wagi przed ciążą ale do czasu... Odkąd przestałam karmić Natanka...kilogramy przybywały i przybywały w zastraszającym tempie. Sama niewiem...ciągły stres, problemy, nieregularne jedzenie...trochę na to pozwoliłam sobie zgonić...ale właśnie teraz znów jest ten czas, trzeba dostać mocnego kopa i wziąść się w garść!

Rusz się Irmina!!! 

Założenie -  8kg w wakacje i nie może być inaczej. Dasz radę tylko w siebie uwierz!


5 komentarzy:

  1. Też miałam ten sam problem.
    Od zawsze. Moja niedoczynność tarczycy niestety bierze górę nad moimi chęciami i próbami walki z każdym kg.
    Chyba już się staram pogodzić z tym, że nigdy nie będzie idealnie.
    Nie oceniam ludzi po wyglądzie i szanuję tych, którzy też tego nie robią.
    Trzymam kciuki za Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      I dokładnie tak jak napisałaś, gdyby wszyscy ludzie nie oceniali po wyglądzie świat byłby napewno dużo lepszy, nikt przecież nie jest idealny.
      Najważniejsza to wiara w siebie, nieważne kilogramy.

      Usuń
  2. Kochana myślę, że rozumiem Cię bardzo dobrze - tylko w drugą stronę. Ja z kolei chciałabym przytyć - ah i taki jest ten Nasz świat.. ;-))
    Podobne problemy miałam w dzieciństwie tylko odwrotnie - tu odstawało.. wisiało wręcz, głupie teksty, słowa zadawały ból. Ale tak jak piszesz, u mnie z kolei wszyscy są tacy szczupli. Nigdy się nie odchudzałam, jem dużo, naprawdę. Czasami więcej od męza - który teraz np. też wziął się za odchudzanie bo troszkę ju się przytyło ;-) Taka przemiana materii i cóż poradzić? Zaakceptowałam siebie dopiero wtedy, kiedy właśnie poznałam obecnego męża. Przytyłam w ciąży. Nareszcie! Może nie dużo, ale było po mnie znać. Jednak podczas karmienia piersią tak spadłam z wagi, robiło mi się słabo, byłam wykończona. Teraz nadrabiam i mam nadzieję, że mi się to uda ;-)
    Za Ciebie trzymam mocno kciuki! Oglądając zdjęcia, chciałabym wyglądać tak, jak Ty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, świat jest bardzo dziwny. Każdy ma jakiś problem, nikt nie jest idealny...najważniejsze to akceptowanie i wiara w siebie, nieważne jak się wygląda.
      Trzymam kciuki i życzę powodzenia w przybieraniu na wadzę :)
      Z chęcią oddam Ci kilka kilogramów :) Oj gdyby tak było można się wymieniać hehe :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń