Logo Natek J. i jego mama

Logo Natek J. i jego mama

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Pozytywne myślenie a strach...jak to pogodzić?

A jednak... Miałam nic nie pisać, ale tak mi jest lepiej. Nie mogę przestać myśleć o tym, im bliżej wyjazdu tym jest gorzej. Moja głowa jest przeciążona, za dużo myśli, zdecydowanie za dużo...

Wiem, że muszę być silna, powtarzam sobie, że wszystko przecież będzie dobrze...pojedziemy, przyjedziemy. Ale jak mam być spokojna! ? Zauważyłam od dłuższego czasu, że nie tylko mi udziela się taki nastrój, Natankowy tata jak zawsze uśmiechnięty i pełen energii ostatnio po prostu przygasł, pytany co się dzieje...odpowiada, że nic, że tak po prostu... Mało rozmawiamy. Oboje wiemy o co chodzi i co jest przyczyną gorszego samopoczucia, oboje myślimy o tym samym. Natankowy tata nie należy do osób, które z chęcią pokazują te negatywne emocje ale i on nie jest przecież robotem bez serca i oboje wiemy, że nie jedziemy tam na wczasy. Oboje powtarzamy, że to wszystko dla dobra Natanka, że to mu pomoże, że tak trzeba a lekarza wiedzą przecież co robią.

Wiem, że to nie jest operacja, która zagraża życiu, to nie jest operacja na serduszku ani mega mega skomplikowana operacja...ale to jest operacja., operacja mojego kochanego synka. To on będzie tam leżał, nie ja...oddałabym wszystko, zeby móc być na jego miejscu. Dlaczego to on już od urodzenia musi chodzić po lekarzach i szpitalach, jeść lekarstwa...i jeszcze ta operacja.

Jedno pytanie, które nie daje mi spokoju? A co jeśli nie będzie dobrze? Jeśli coś pójdzie nie tak ? Jeśli on nie jest wystarczająco silnym chłopcem?

Wiem, wiem nie powinnam tak myśleć, ale to nie ja - to w mojej głowie tak się dzieje.

Wiem, że ten tydzień będzie ciężki, muszę dobrze przemyśleć co mamy spakować, co będzie nam potrzebne...niewiemy dokładnie na ile tam jedziemy a będziemy od domu ponad 500km. Orientacyjny czas- około 3 tygodni. Po prostu moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić.

Wiem również,że będzie cholernie ciężko patrzeć na cierpienie własnego dziecka. I ten fakt,że w żaden sposób nie można mu pomóc, tylko nasza obecność... To my je do tego szpitala przywieziemy i oddamy w ręce lekarzy. Ta bezsilność i niewiedza. A mi na samą myśl, że on tam biedny będzie leżał- serce pęka.

Odkąd urodził się Natanek dopiero wiem co to jest strach. I jestem świadoma tego, że poznam jego głębsze oblicze.

Najważniejsze to myśleć pozytywnie. To zawsze jest połowa sukcesu. Natanek musi mieć w Nas oparcie, będzie Nas potrzebował i nie może widzieć jak się zamartwiamy... Ja to wszystko doskonale wiem, tylko jak to wcielić w życie?

I tylko marzy mi się teraz wehikuł czasu, który przeniesie Nas w niedaleką przyszłość.

Gdyby to wszystko było takie łatwe... Choroby zawsze były, są i będą.

Często przeglądam zdjęcia, kocham to robić, uwielbiam zdjęcia...i dzisiaj również przeglądałam te magiczne chwile uwiecznione na fotografiach.

Taki malutki był ♥


Wiem jeszcze jedno, że jeśli kiedykolwiek moje dziecko będzie potrzebować nerki- oddam nawet dwie.

5 komentarzy:

  1. Musi być dobrze.
    Nie ma innej opcji, a że się denerwujesz - to normalne.
    Każda mama na Twoim miejscu bałaby się od zdrowie swojego dziecka, więc nie karć się za to.
    To normalne.
    Jesteśmy serduchem z Wami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :*
      Czasami różne myśli przez głowę przechodzą i póżniej właśnie sama jestem na siebie zła, że negatywnie zaczynam myśleć.
      Natek jest silny, dzielny i szybko się pozbiera i znowu będzie łobuzował :)

      Usuń
  2. Trzymajcie się i musicie wierzyć, że będzie dobrze. Nawet nie ma innej opcji jak tylko ta pozytywna ;-) Buziaki dla Natanka :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo :*
      Wiem, że bedzie dobrze, nie może być inaczej!

      Usuń
  3. Jesteśmy z Wami, wszystko będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń