Logo Natek J. i jego mama

Logo Natek J. i jego mama

środa, 9 lipca 2014

Przyjemne z koniecznym czyli nasza dobra strona pobytu w Linz :)

Dwa tygodnie minęły od operacji, od kilku dni jesteśmy w domku i wszystko idzie w dobrym kierunku :). Wiedziałam, że tak będzie...ale jeszcze te dwa tygodnie temu było tyle strachu...

Do Linz wybraliśmy się na dwa dni przed przyjęciem do szpitala, uznaliśmy, że tak bedzie lepiej...zważywszy że szpital był od naszego domu oddalony ponad 500km. Dwa dni na "zaklimatyzowanie się", nie chciałam przyjechac prosto z kilkugodzinnej podrózy do szpitala od razu na badania... To by było za dużo dla Natanka jak na jeden raz. 

Dzisiaj mogę stwierdzić, że to była naprawdę dobra decyzja. Bałam się, że przez te dwa dni bedziemy siedzieć i martwić się co to będzie, że ta wyczekiwana operacja będzie lada dzień, ale na szczęście tak nie było tzn staraliśmy się, żeby tak nie było :).

Zatrzymaliśmy się u Sióstr Zakonnych- dosłownie naprzeciwko szpitala, tylko przejść przez ulicę :). Taką miejscówę polecił Nam Nasz szpital- najbliżej, najtaniej a więc nie było się nad czym zastanawiać :). My Z Natkiem przespaliśmy tam dwie noce a Natankowy tata cały Nasz pobyt. Muszę stwierdzić że było tam naprawdę śmiesznie ale oczywiście nie naśmiewam się tu z Sióstr Zakonnych :). 

Już na samym początku jak tylko przyjechaliśmy i poszliśmy się zameldować było zabawnie, chociaż tak naprawdę zdałam sobie z tego sprawę dopiero kilka chwil póżniej jak zaczełam się zastanawiać czemu te wszystkie siostry tak dziwnie na Nas patrzą :). Oczywiście w ogóle o tym nie pomyślałam, bo może i bym co nieco zmieniła :). Wyobraźcie sobie miny Sióstr... Natek z czarnym smoczkiem z czachą, w koszulce Lady Man biegający z środkowym palcem (ostatnio cały czas robił nunu ale nie tym palcem co trzeba :)), Natankowy tata w koszulce z wielką zakrwawioną Lalką Chucky trzymającą siekierę i napisem Come to Daddy, tylko ja taka jakaś normalniejsza- jedynie kolczyk w brwi i czerwone odznaczające się okulary mogły rzucić się w oczy :))). Póżniej próbowaliśmy się już tak nie wyróżniać :)

Okazało się, że szpital jest w samym środku Linz, w samym środku wielkiego miasta :). Linz to jedno z największych miast w Austrii :). Dosłownie 2 min i otaczała Nas cała masa sklepów, sklepików, galerii, restauracji, muzeów...a przez środek miasta płynął Dunaj :). Cudownie! ♥  Nie muszę mówić co robiliśmy przez cały weekend :). Oprócz tego w pobliżu były piękne parki, ogród botaniczny, zoo, zamek...ach :). I dodatkowo w pakiece- przepiękna pogoda! Oczywiście wszędzie nie byliśmy wstanie pójść ale przez te dwa dni nachodziliśmy się tyle, że mieliśmy wszyscy dość :). Przez to, że mój kochany synek jest jeszcze trochę nie gotowy na takie wyprawy umęczylismy się jeszcze bardziej :). Dziecku wystarczy plac zabaw a to co rodzice chcieliby mu pokazać nie jest aż takie interesujące :P. Ale pewnie każdy z Was doskonale o tym wie jak to jest na wycieczce z biegającym maluchem :). Natek chciał dokładnie wszędzie tam gdzie nie można :). Na dodatek przewrócił się dwa razy na kamienie i nie muszę mówić że na głowie miał guza a podbródek cały obdarty...a jeszcze kilka ostatnich dni w domu tak go pilnowałam żeby przed szpitalem nigdzie nie przyrżnął a tu jak na złość :P Dziecko całe poobijane poszło do szpitala, ale to już nie jest takie ważne :).

Tutaj Linz i płynący przez środek miasta Dunaj ♥




Uwielbiam to zdjęcie ♥





Na placu zabaw poznaliśmy rodziców i ich synka - też Natanka i też 15 miesięczniaka :) Tutaj to bardzo niespotykane imię a więc tamci rodzice byli bardzo zdziwieni :)


Znaleźliśmy świetny park i Natanek mógł biegać i biegać i przewracać się i biegać :)



Kościółek :)


Odwiedziliśmy piękny Ogród botaniczny ♥ Natek większą częśc czasu przespał a więc mama miała czas aby popstrykać, czyli to co uwielbiam :)
















Zamek w tle ♥


                                      

I Natanek wstał :)














Mój kochany uciekinier ♥

                                              


Zdjęcia tutaj na blogu takie malutkie i nie oddają prawdziwego uroku :). Można powiększyć i zobaczyć różnicę :)

Dodam jeszcze, że matka nachodziła się trochę po sklepach bo jakby to było nie skorzystać :). I nakupywała co nieco oczywiście :).

I tak o to połączyliśmy konieczne z przyjemnym :)

6 komentarzy:

  1. Ojeju, jakie widoki! Nie mogę się naoglądać <3 Szkoda, że taki wyjazd wiązał się akurat z nieprzyjemną sprawą, ale mimo to cieszę się, ze spędziliście te dwa dni z uśmiechami pełni energii i wiary - przede wszystkim, że wszystko będzie dobrze! Bo było, jest i będzie - jestem pewna ;-))
    Buziaki dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
  2. superancko ale szał maluch miał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha ha uśmiałam się, ale te siostry faktycznie musiały patrzeć na tego smoczka i ta koszulkę hi hi biedne pewnie po nocy im się śniły ;) Pęknie tam. Cudowne zdjęcia, przynajmniej to miejsce nie będzie Wam się kojarzyło tylko z operacją Natka :)

    OdpowiedzUsuń